CZYTELNIA - ŚWIADECTWO SYRACHA JANICKIEGO OFM - ROMITORIUM FRANCISZKAŃSKIE W JAWORZYNCE

Przejdź do treści

CZYTELNIA - ŚWIADECTWO SYRACHA JANICKIEGO OFM

Czytelnia

Świadectwo o pierwszym franciszkańskim romitorium w Polsce


Pragnienie


Może wyda się to dosyć dziwne, ale w Polsce nigdy nie było tradycji franciszkańskich pustelni. Pomimo, że pierwsi bracia przyszli tu wkrótce po śmierci Biedaczyny, nigdy nie rozwinęła się idea samotni, w której byłaby zachowywana Reguła dla pustelni napisana przez Biedaczynę. Boża tajemnicą, więc pozostanie, dlaczego dopiero na przełomie wieków XX i XXI, Bóg włożył w serca kilku braci pragnienie, aby tak pustelnia powstała.

Pragnienie, aby powstało franciszkańskie romitorium rodziło się podczas wizyt ministrów generalnych w Polsce. Poczynając od pierwszych odwiedzin o. Johna Vaughna w 1979 r. i jego zachęt by radykalnie powracać do źródeł, aż po wizyty o. Giacomo Biniego. Zwłaszcza spotkanie z o. Giacomo stało się bezpośrednim impulsem, by w sprawie pustelni przestać marzyć i planować a zacząć działać. Rady o. Giacomo były bardzo proste. Pustelnia może powstać i funkcjonować tylko w ramach Prowincji. Pustelnia nie ma być jakimś zamkniętym ascetycznym skansenem, ale projektem otwartym dla wszystkich tych, którzy pragną swoje życie poświęcić modlitwie. Ostatnia rada, jaką nam dał, była taka: pobądźcie trochę we włoskich romitoriach. Przyjrzyjcie się jak tam bracia żyją, przekonajcie się czy rzeczywiście Pan wzywa was do tego sposobu życia. Pobyt w romitorium na La Verni i w Sacro Speco dał nam dwie rzeczy. Po pierwsze, że taki sposób życia dziś w XX wieku jest możliwy a po drugie pokazał dwa modele funkcjonowania franciszkańskiej pustelni.

Przygotowanie

Gdy w czasie kolejnej kapituły prowincjalnej został wybrany nowy prowincjał, postanowiliśmy na piśmie zgłosić mu swoją gotowość do tego projektu, jaką jest pustelnia. O. prowincjał, ucieszył się nie tylko z takiej inicjatywy, ale i z naszej gotowości. Jednak do realizacji tego projektu było dosyć daleko. Podstawowym problemem było miejsce. Okazało się, że w prowincji nie istnieje żaden klasztor, który by nadawał się na pustelnię. Drugim chyba poważniejszym problemem był opór dużej części braci z Prowincji. Zarzuty, jakie stawiano temu projektowi były różne, poczynając od ekonomicznych a kończąc na braku zrozumienia dla potrzeby modlitwy. Determinacja aby jednak zrealizować ten projekt okazała się jednak duża. Najpierw rozesłano do wszystkich braci opracowania, które tłumaczyły nie tylko ideę pustelni, ale i praktyczne zasady jej funkcjonowania. Finałem tych starań była uchwała kapituły prowincjalnej z 2001 r., która obligowała Prowincję do założenia w najbliższym trzechleciu pustelni. Nie mogąc znaleźć odpowiedniego miejsca, ale też nie chcąc dalej czekać, o. Prowincjał zadecydował, aby trzech braci mogło zamieszkać w części klasztoru w Wieluniu i rozpocząć tę formę życia. Tak, więc korzystając z gościnności wspólnoty wieluńskiej, mogliśmy zachować pustelniczy program dnia i jednocześnie rozpocząć poszukiwanie odpowiedniego miejsca. Kryteria, jakie były postawione temu miejscu były następujące. Dom ten nie może być zbytnio oddalony od naszych klasztorów, tak, aby bracia z Prowincji mieli łatwość w przybywaniu do romitorium. Struktura pustelni musi być skromna, to znaczy taka, która nie czyniłaby problemów w utrzymaniu.

Jakie było nasze zdumienie, że bardzo szybko Opatrzność Boża znalazła nam dom położony w górach, który doskonale spełniał te kryteria. Co więcej rodzina, która dowiedziała się, że w ich domu miałaby powstać franciszkańska pustelnia, postanowiła swoją ojcowiznę oddać za darmo Prowincji. Dokładnie 13 maja 2004 r., rozpoczął się remont domu, który zakończył się w grudniu tegoż roku, tak, że o. Prowincjał mógł na Boże Narodzenie poświecić pustelnię i erygować wspólnotę.

Blaski i cienie

Od erekcji pustelni minęło już ponad siedem lat można, więc już, choć po trochę podsumować to wszystko, co w niej się działo. Rozpocznę od blasków. Najważniejsze, jest to, że z tego miejsca od lat płynie modlitwa zarówno w ciągu dnia jak i nocy. Nigdy nie została ona przerwana czy zaniedbana. Godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu o północy i wieczorem, stała się szczególnym darem dla nas braci tu żyjących a i ufamy, że dla całej Prowincji i Kościoła. Kolejny blask tego franciszkańskiego eremu, że zgodnie z sugestią o. Giacomo Biniego, jest on otwarty dla wszystkich pragnących się w nich modlić. Przez te lata przewinęło się tu wielu braci, kapłanów, sióstr zakonnych, osób świeckich. Pragnienie pobytu w eremie było tak wielkie, że z czasem musieliśmy je ograniczyć. Były całe tygodnie w czasie, których, zawsze ktoś był obecny w pokoju gościnnym. Teraz staramy się ugościć przede wszystkim naszych współbraci, a inni czasem muszą trochę poczekać… Następny dar naszej pustelni to wszczepienie się w kościół lokalny. Jako franciszkanie zostaliśmy bardzo dobrze przyjęci przez okolicznych kapłanów i wiernych. Do pustelni przychodzi wielu miejscowych ludzi, aby się wyspowiadać, pomodlić, zamówić Mszę Świętą. A że są to prości i gospodarni górale, nigdy nie przychodzą z pustymi rękami, ale zawsze dzielą się z nami owocami pracy na swym gospodarstwie. Nigdy, więc niczego nam tu nie zabrakło! Niewątpliwym blaskiem naszej pustelni, jest to, że pozwoliła ona nam na nowo odkryć piękno prostoty życia. Mamy zasadę, że wszystko robimy sami, poczynając od gotowania a kończąc na sprzątaniu. Nikt tu niczego nie zrobi za nas i to uczy nas odpowiedzialności, ale też i wytrwałości. Dzięki temu, żyjemy tak jak prości ludzie, nie czekając aż nas ktokolwiek obsłuży. Innych blasków jest jeszcze wiele…

W życiu jednak jest tak, że nie ma blasku bez cienia. Jakie cienie towarzyszą nam w pustelni? Chyba czymś najtrudniejszym, jest życie wspólne. Tu nic się nie ukryje, nie można uciec, obrazić się. Nierozwiązany konflikt, z powodu bardzo ograniczonej przestrzeni, z czasem może uróść do niebywałych rozmiarów. Trzeba ogromnego wysiłku, aby wspólnota, nie stało się karykaturą braterstwa. Jest to trud, który nam towarzyszy od samego początku i który w niczym się nie zmienił nawet wtedy, gdy zmieniał się skład wspólnoty. Kolejny cień to trudność w wypośrodkowaniu zaangażowania zewnętrznego. Różnych próśb i ofert dotyczących posług jest ciągle wiele, i nie zawsze starczało nam sił, aby odmówić. To napięcie pomiędzy akcją a kontemplacją jest dla nas czasem bardzo trudnym ciężarem do uniesienia. Ostatni cień to pewne osamotnienie ze strony wielu braci z Prowincji. Zauważamy, że wielu starszych braci nigdy nie było w pustelni, (choć mają wiele do powiedzenia na jej temat), pomimo tego, że istnieje ona już siedem lat.  Dla młodszych współbraci pustelnia jest już czymś normalnym, co istnieje od zawsze jak tylko wstąpili do Zakonu.

Bogu niech będą dzięki za to, że podarował Zakonowi i Kościołowi tę pustelnię.   Ufam, że to miejsce już na zawsze będzie promieniować modlitwą.

Fra Syrach Janicki OFM
Romitorium Matki Bożej Anielskiej
Jaworzynka  28 III 2011          



Wróć do spisu treści